wyglądała jak kwiat, zwarzony nagłym mrozem.
— Reginko, droga Reginko! zawołała pani Julska.
Nie słyszała jej, zdawała się głuchą na wszystko, co się mieściło poza obrębem ojcowskiego pokoju.
— Regino, dziecko drogie! — powtórzyła kobieta, chwytając ją w objęcia.
Teraz dopiero wzrok Reginy padł na nią i widok ten zbudził ją do rzeczywistości. Z tłumionym okrzykiem, który się w łkanie zamienił, rzuciła się jej na piersi, uwisła na nich całym ciężarem, a usta jej wśród łkań szeptały urywanie: „Matko! o matko!“
Ruch ten był wymowny, wypowiedział niejako całą moralną istotę dziewczyny. W tej chwili matka ukochanego, ta matka, której to imię dawała w chwili rozpaczy, była jedyną istotą, mogącą dać jej jeśli nie pociechę, to siłę i ukojenie;
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/90
Ta strona została skorygowana.
84