Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/92

Ta strona została skorygowana.
86

On także był blady i zmieszany bardzo.
— Jesteś wreszcie, mamo — zawołał, zbliżając się do niej — jesteś tutaj. Z tobą lżej nam będzie znieść wszystko.
Wskazywał jej oczyma dziewczynę.
— Najdroższa — szepnął, obejmując ją lekko i próbując przygarnąć do siebie.
Ale ona w tej chwili głuchą była nawet na głos jego; nie mogła się oderwać od pani Julskiej, chwytała się jej, jak tonący zbawczej ręki.
Skinęła na syna, by zostawił ją jej staraniom. Zwolna zaprowadziła ją na sofę, usiadła, posadziła obok siebie Reginę i starając się uspokoić jej spazmatyczne łkanie, położyła głowę dziewczyny na swoich piersiach. Ponad jej głową jednak zwróciła na syna badawcze spojrzenie, a spojrzenie to mówiło wyraźnie:
— Cóż się dzieje z chorym?
Wacław zrozumiał je dobrze i odpowiedział równie wymownym ruchem, świad-