Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/114

Ta strona została skorygowana.
104

— To wszystko co mówiłem jednak nie przesądza wcale talentu, jaki mieć możesz.
Słowa te przyszły w porę, gorączkowa energja, dotąd podtrzymująca Reginę, opuszczać ją zaczynała. Miała już łzy pod powiekami i on dostrzegł to zapewne, gdy podniosła na niego wielkie, niespokojne oczy, bo uśmiechnął się znów dobrotliwie i zachęcająco.
Wprawdzie wartość tego wystudyowanego uśmiechu byłaby bardzo problematyczną dla tych, którzy badać umieją, ale ona brała go w zupełności za dobrą monetę.
— No — odparł — zobaczymy co potrafisz! Czy pamiętasz tę rolę, czy możesz mi co z niej zarecytować?
Przygotowaną była na tę próbę, przecież teraz zmieszała się tak, iż nie mogła sobie nawet pierwszego wiersza przypomnieć. Zaczęła wprawdzie, ale głos zamarł jej na ustach.