rozkaz, przyszlij tylko po mnie, a będę najszczęśliwszym...
Skłonił jej się i odszedł, nie chcąc widocznie być odrazu zbyt natrętnym, rachując na czas, na okoliczności, uważając może, iż jak na dzień jeden, znajomość ich uczyniła dość znaczne postępy. Regina intrygowała go, nie umiał pogodzić sprzeczności jej obejścia z położeniem.
Zaprezentował jej się, ale ona nawzajem nie raczyła mu powiedzieć kim jest... Pozwoliła mu mówić o swoich występach, przecież ani słówkiem nie potwierdziła domysłów. Nie prosiła o względność, opiekę, poparcie, jak to zmuszone są czynić artystki w nieznanem sobie mieście. Słowem na każdym kroku myliła jego rachuby. Kto ona była?... pytanie to zaprzątnęło go wyłącznie. To też gdy Regina weszła do siebie i przezornie zamknęła drzwi na klucz, co zauważył pan Leon, który zeszedł na dół do szwajcara.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/130
Ta strona została skorygowana.
120