Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/132

Ta strona została skorygowana.
122

Przez czas jakiś siedziała na kanapie, przyciskając rękami czoło. Próbowała rozpatrzyć się w swojem położeniu, ale nadaremnie. Położenie to było chaotyczne, wszystko na co rachowała zawiodło ją. Straciła przekonanie o własnym talencie, ona, która teraz nie wątpiła o nim wcale, a w każdym razie dowiedziała się, iż przy talencie nawet potrzeba długiej pracy i nauki, ażeby zbudować sobie przyszłość niepewną. Uczyniła krok hazardowny. Cóż jej teraz pozostawało? Dyrektor dał jej rolę. Czyż mogła cofnąć się od tej próby?
Miłość własna, nieuspiona nigdy, szeptała jej, że może źle osądzoną została, a wszystkie wygodne teorye o sztuce, krążące wśród tych co nigdy nie mieli z nią do czynienia, powróciły jej do pamięci. Nie tracąc czasu na smutne myśli Regina zabrała się do roli i nauczyła się jej na pamięć. Ale rola ta, mało znacząca, do reszty odebrała jej odwagę. Jak wszy-