Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/145

Ta strona została skorygowana.
135

amant odpowiadał mu doskonale. Ci dwaj ludzie byli jakby przetworzeni; nie poznawała ich prawie. Jakże ona pomiędzy nimi wydać się mogła.
Przyszła wreszcie i na nią kolej; pułkownik podał rękę swej mniemanej żonie i wprowadził ją na scenę. Drżała jak liść.
— Czegoż się pani boisz? — mówił pan Bulikowski — przecież to jeszcze nie reprezentacja.
Nie zdołała odpowiedzieć, myślała tylko o roli.
A tymczasem panna Alfonsa szeptała do panny Zenobii, wskazując ją oczami:
— Patrz, jak ona chodzi niezgrabnie! nie wie, co z rękami zrobić.
Szeptały wprawdzie, ale tym wyuczonym, kunsztownym szeptem, co doskonale wpada w ucho, a szeptały tem śmielej, że usadowiły się obie jak mogły najdalej od dyrektora, a najbliżej Reginy. Dzięki wpływowi nowoprzybyłej, zapano-