Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/207

Ta strona została skorygowana.
197

bornie przybierać jego pozory, iż pozór stał się dla niej drugą naturą.
On tego nie badał w tej chwili i stał we drzwiach, uderzony smutną zmianą, jaką ostatnie czasy na niej wywarły.
Pani Julska obrzuciła go długiem spojrzeniem i jakby chcąc nawiązać nić dawnych tradycyj, spytała troskliwie:
— Zkądże powracasz? zdajesz się zmęczony.
Zmęczonym rzeczywiście był straszliwie, nie fizycznie daleką przechadzką, ale tem zmęczeniem bez nazwy, jakiem ogarnia nas życie sprzeczne z usposobieniem, naginanie i przezwyciężanie się nieustanne.
Nie mając żadnego powodu ukrywania się przed matką, powiedział gdzie spędził wieczór.
— U pana Euzebiusza? — odparła pani Julska, z umiejętnym odcieniem lekceważenia w głosie;