Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/208

Ta strona została skorygowana.
198

I popatrzyła na syna przenikliwie i litośnie razem.
Nie potrzebowała pytać o powód odwiedzin, zrozumiała go odrazu, bo wyrzekła:
— Czy chcesz rywalizować z panem Dombalskim?
W głosie jej nie było szyderstwa, był tylko żal wielki.
— Zkąd mama o tem wie? — zapytał zdziwiony.
Skinęła ręką właściwym sobie ruchem, jak gdyby powiedzieć chciała, że mnie było to wielką sztuką.
— Prosiłeś pana Euzebiusza o wakującą posadę, a on dał ją Dombalskiemu, który się żeni z jego córką. Rzecz bardzo prosta; gdybyś się był mnie poradził, oszczędziłabym ci trudów daremnych.
Zdziwienie jego było coraz większe, jednak odparł: