Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/22

Ta strona została skorygowana.
12

rzonych oczach malowało się widoczne zdziwienie.
— Ależ ja właśnie dlatego kazałem panu przepisać to obliczenie, że było niedokładne i że sprostować je trzeba.
— Pan naczelnik nic nie powiedział — szepnął Wacław, który tyle skorzystał w biurze tego rana, iż wiedział że pana Mergolda tytułowano naczelnikiem.
— Tego przecież mówić nie trzeba — odparł spokojnie, oddając mu papier. — Przerób pan to i przepisz po raz drugi, a śpiesz się, bo mi to zaraz potrzebne. Muszę przedstawić interes cały panu bankierowi.
Wacław przez sekund parę stał nieruchomy. Chwila stanowcza nadeszła: musiał się wytłumaczyć i przyznać do niewiadomości.
— Daruj pan — wyrzekł nieśmiało, zniżając głos niemal do szeptu — ale ja nie wiem co mam sprostować.