Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/225

Ta strona została skorygowana.
215

— O nie! — zawołała — pan wiesz najlepiej, że tego nie myślę: wiem dobrze że nic nie umiem.
— Bo też nie umiesz nic wcale. Jesteś głupia zupełnie. A co do talentu...
Mogła mu przypomnieć że sam przyznawał go jej wczoraj. Ale nie myślała tego czynić, przygnębiona brutalstwem słów jego.
Dyrektor wielkimi krokami przechadzał się po scenie, jakby chcąc dać folgę gniewowi.
No, więc cóż z ciebie będzie dalej? — zapytał wreszcie po długiej chwili, zatrzymując się przed nią.
— Ja właśnie chciałam o to zapytać — odparła głosem zalanym łzami.
— Znowu łzy — ofuknął ją dyrektor. — No, rzecz to znana; kobiety umieją tylko głupstwa robić i płakać. Czy sądzisz że dasz sobie radę bezemnie, że każda rola