zrozumiałą bez pomocy słów. Wiedział iż musiałą zdać się na warunki jakie jej przedstawi, ale wiedział także, iż jeżeli materyalnie mógł ją wyzyskiwać do woli, pod względem wyzyskiwania moralnego były pewne granice. Zrozumiał, iż gdyby nawet nie posiadała ani schronienia, ani żadnego sposobu utrzymania, była tak dumną, iż wolałaby utopić się lub rzucić pod koła lokomotywy, niż znieść dotkliwe obrazy.
Należało koniecznie przyjść do jakiegoś praktycznego rezultatu. Dyrektor pojmował to doskonale, pojmował także, iż dotąd mogła wymknąć mu się każdej chwili i że skoro raz zawrze z nim jaką bądź ugodę, stokroć więcej podlegać mu będzie zmuszoną. Jak nateraz uważał, iż zteroryzował ją dość, jeśli nie zanadto, i dlatego wyrzekł, znowu przybierając ton ojcowski:
— Ot wiesz co, zostań w mojej trupie; zobaczysz że zrobię z ciebie znakomitość.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/228
Ta strona została skorygowana.
218