Objęło go przygnębiające uczucie bezsilności własnej i samotności strasznej. Spoglądał z przerażeniem na ten świat wielki i szeroki, na którym przecież nie było miejsca dla niego.
W takiem usposobieniu zastał go list Reginy.
Wrażenie było piorunujące. Zrazu chciał biedz, przeszkodzić, nie pozwolić, posłać gorącą prośbę przynajmniej, by zaniechała szalonego zamiaru. Krew uderzyła mu do skroni, gdy pomyślał o położeniu swej ślicznej, młodziutkiej narzeczonej gdy wystawił ją sobie samę jednę, rzuconą w pełen intryg, brudu i podłości świat teatralny.
Powoli jednak uspokajały się jego nerwy, wzburzona krew powracała do moralnego biegu; przypomniał sobie że nie jest panem swojego losu, że jak wyrobnik musi zdobywać twardy chleb codzienny. Wówczas dopiero pomyślał o odwadze Reginy,
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/252
Ta strona została skorygowana.
242