zamknięty w sobie, podobnym był do automatu, spełniającego wiernie pewne zgóry oznaczone czynności, ze ścisłością i obojętnością automatów.
Jednak Wacław w ostatnich czasach doznał tylu upokorzeń i zawodów, tak bardzo zrażonym był przez najbardziej z pozoru przyjaznych sobie, iż śmielej teraz przystępywał do tego chłodnego człowieka, niżby to uczynił do ludzi o uśmiechnionem obliczu. Przynajmniej nie potrzebował lękać się tutaj tej nagłej przemiany, wywołanej słowem prośby, przynajmniej, jeśliby doznał odmowy, nie miałaby ona tej zdwojonej goryczy, jaką zaprawia ją zawód.
Jedyną chwilą stosowną do przedłożenia mu jakiejkolwiek prośby lub interesu był czas wyjścia z biura, lubo i tutaj pan Mergold wysuwał się tak szybko i tak widocznie unikał współpracowników biuro-
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/258
Ta strona została skorygowana.
248