— A czemuż pan tu pracuje?
— Widzi pan, dla mnie to jest ładnie, że ja u takiego wielkiego bankiera pracuję. To mnie się potem przyda. Ale pan? ja myślał zrazu że pan chce także wejść do jakiego interesu; ale teraz, kiedym się wszystkiego dowiedział, to ja się dziwię że pan tu dotąd siedzi.
Mówiąc to wpatrywał się w Wacława swemi zmyślnemi oczami.
On milczał. Duma jego obniżyła się bardzo w poziomie. Dawniej nie chciał nawet prowadzić ze swoim kolegą obojętnej rozmowy, teraz była na tej równi pochyłej, która prowadzi do zwierzeń.
— Pan tu nigdy nic więcej nie dostanie nad te paręset rubli, niech pan spyta, kogo chce.
— Cóż mam robić, panie Ceklerberg — odparł wreszcie niechętnie, bo gdy mówił z tym człowiekiem o swoich interesach, poniżał się we własnych oczach.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/273
Ta strona została skorygowana.
263