Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/275

Ta strona została skorygowana.
265

— To zarobek na jeden raz, ale potem może być drugi i trzeci. Ludzie nieraz nic nie mają i pracują jak pan cały dzień w kantorze, a na niczem im nie zbywa i bawią się dobrze.
Rzeczywiście Wacław spotkał się z takimi problematycznymi bytami, niedziw więc, że słowa te obudziły jego nieufność. Zaczął niedowierzać propozycyi swego koegi i niedowierzanie to odmalowało się snadź na jego twarzy, bo Józio zawołał:
— Pan może myśli że to co złego? broń Boże, ja wiem co komu powiedzieć ja od panabym nigdy niechciał nic złego.
Wacław milczał dumnie.
— Pan nawet może mi nic nie dawać, ja to dla pana zrobię z przyjaźni — mówił Józio, zaniepokojony tem, że nie odbierał odpowiedzi.
— Niech-że się dowiem o co idzie — spytał Wacław.