— A tutaj? czy pan wiesz jakie interesa robi pan Schmetterling i czy one są uczciwsze od tego, jaki ja panu proponuję?
Zaczął się śmiać, a śmiech jego był dziwnie drażniący dla ucha Wacława. Trudno mu było wytłumaczyć Józiowi, że tutaj on był nienieznaczącem kółkiem w maszynie, a tam, przeciwnie, gdzie miał położyć swój podpis, brał na samego siebie odpowiedzialność. Czuł że jeśli w oczach ludzkich mogło to stanowić różnicę wielką, wobec ścisłej spradwiedliwości różnica żadna nie istniała. Maszyna nie obejdzie się bez kółka, a człowiek, który przykłada rękę do jakiejbądź nieuczciwej sprawy, odpowiadać zato musi wobec własnego sumienia.
Józio słuchał go otwierając wielkie oczy, jak gdyby mówiono o żelaznym wilku. O takich drażliwościach nie miał on najmniejszego wyobrażenia.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/279
Ta strona została skorygowana.
269