Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/305

Ta strona została skorygowana.
295

Przed kilku miesiącami Wacław nie byłby uwzględnił z pewnością żadnych okoliczności łagodzących, teraz jednak w sercu jego litość przeważała nad sprawiedliwym sądem, zrozumiał pokusy nędzy i rozpaczy.
— Jak pan bankier powrócił, Mergold wyznał mu sam wszystko. On weksel zapłacił, ale zarazem schował go i przypominał przy każdej sposobności Mergoldowi, że ma w ręku jego wolność i dobrą sławę. Odtąd był to jego niewolnik, wyzyskiwał go jak niewolnika, i oto dlaczego Mergold nie mógł przyjąć ani propozycyi Hansfelda, ani niczyjej innej, i musiał poprzestać na nędznej płacy, która nie starczyła mu na utrzymanie rodziny.
— Ależ to niegodnie ze strony bankiera! — zawołał Wacław.
I kocio-tygrysia fizyognomia tego ostatniego zarysowała się w całej prawdzie przed jego oczyma. Gdyby jednak ktośkol-