grę twarzy, spojrzenie i wypisał na nich nieubłaganym dłutem cyfrę moralną, jaką nadało jej życie. Pod jego dotknięciem pączek wiośniany stał się wspaniałym kwiatem. Wprawdzie czoło przybladło od bolesnych myśli, skronie przywiędły pod tchnieniem palących boleści i puszysta barwa pierwszej wiosny zeszła z twarzy, ale za to jak głębokiem, przenikliwem i mądrem było spojrzenie! Zdawało się ono wszystko dostrzegać, wszystko rozumieć i wszystko przebaczać. Jakiej subtelności nabrał uśmiech, jak każde, najbardziej złożone uczucie rysowało się dokładnie na tej wspaniałej twarzy! Dawna wyzywająca hardość zamieniła się w szlachetną dumę, nierozważna śmiałość w wytrwałą odwagę, upór dziecinny w niezłomną wolę, która zbrojna stawiała czoło przeciwnościom.
Usta, trochę przycięte nawyknieniem bolesnem panowania nad sobą, straciły zagięcia wyrobione ślicznymi dąsami roz-
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/336
Ta strona została skorygowana.
326