Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/34

Ta strona została skorygowana.
24

bie czaszkę, bez widocznej przyczyny, byle uwolnić się od położenia, z którem zgodzić się nie umieją. Atmosfera tego biura dusiła go i sama myśl, że jutro tam znowu pójść musi i spędzić dzień cały wśród wstrętnego otoczenia, przy zajęciu, które przedstawiało mu nieokreślone trudności przejmowała go dreszczem.
W tej chwili ogród był niemal zupełnie pusty, tylko niańki z dziećmi bawiły się gdzieniegdzie; czasem przechodzień jaki spieszył gdzie go wolało zajęcie, lub jaka gruchająca para szukała samotności i cienia.
Na Wacława nie zważał nikt. Usiadł na jakiejś pustej ławce nad wodą i patrzył bezmyślnie na łabędzie szybujące lekko po fali, na ptaki bujające w przestrzeni, na cichą zieleń liści, poruszanych zaledwie dostrzegalnem drżeniem powietrza.
Wszystko to przedstawiało mu obraz ciszy, ukojenia, swobody, zdawało się na-