cznych rzeczy. — Czy odebrałaś jaką wiadomość?
W jej głosie była troskliwość, sprzeczająca się z pozorną szorstkością rad.
— Nie, nie — przerwała szybko Regina, jakby ona także odwrócić chciała myśl od tego przedmiotu — ja przyszłam tu, bo... — zatrzymała się nagle, podnosząc głowę — ja nie chcę dłużej być bezczynną, kiedy wszyscy pracują koło mnie.
Chciała dodać, że nie należy jej pożywać chleba jałmużny, ale słowa te skonały jej na ustach, jakkolwiek był to pierwszy powód jej postanowienia. Czuła iż jeśli wolno jej to było pomyśleć, niewolno było wypowiadać wobec Teodozyi, która na rodzaj wymówki zawartej w tych słowach niczem nie zasłużyła. Zresztą stara panna nie dała jej na to czasu, pochwyciła bowiem myśl jej w przelocie.
— Masz słuszność — zawołała — dawno ci to zaproponować chciałam. Ale cóż
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
40