od całego otaczającego ją świata, iż nie mogła odrazu powrócić do rzeczywistości.
Regina tej nocy spać nie mogła. Cisza, ciemność, bezczynność dusiły ją jak zmora. Mogła stać przez godzin parę zapatrzona na drogę, przez którą przemknęły widma jej własnej przeszłości, ale tutaj widma te pierzchły i zostawiły tylko nieznośne poczucie tego, co ją otaczało.
Zerwała się z łóżka i przebiegała pokój gorączkowym krokiem.
— Nie — szeptała, przyciskając dłonie do pałających skroni — ja tego znieść nie potrafię. Nie, nie!
Była teraz znowu tą samą Regina, która zapytana przez ojca coby uczyniła, gdyby ją los rozdzielił z Wacławem, odparła bez wahania: „umarłabym“.
Schylone czoło znów dźwigało się w górę i natura, przez czas jakiś przełamana bolem, dopominała się praw swoich i
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/69
Ta strona została skorygowana.
59