Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/74

Ta strona została skorygowana.
64

Na tych szalonych marzeniach zeszła jej noc cała. Biały ranek zastał ją siedzącą pod oknem, obwiniętą szałem, rozgorączkowaną, ale pełną energii, jaką wlały w nią nowe nadzieje.
Jasne promienie świtu mają zawsze coś trzeźwiącego. To też Regina, która powoli wdarła się była na skrzydłach marzeń na szczyt sławy i zbierała laury pełną dłonią, spojrzała w około z rodzajem przykrego niedowierzania. Wszystko co przed chwilą zdawało się łatwem, a nawet już zdobytem, teraz straszyło znów trudnościami.
Pomimo bezsennej nocy, podtrzymywały ją gorączkowe siły. Ruch poranny rozpoczynał się w domu; i ona też ubrała się pospiesznie, jakby miała coś bardzo pilnego do czynienia. Był to fakt niezwykły, Regina bowiem, jak każda rozpieszczona istota, wstawała późno. Ubrawszy się jednak, nie wyszła ze swego pokoju,