Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/78

Ta strona została skorygowana.
68

stworzoną. I cóż ztąd? Każdy potrafi zbierać kwiaty i wiązać je w bukiety, ale sadzić ich i podlewać nikomu się nie chce.
Regina nie odpowiedziała nic, tylko brwi jej się zbiegły; czuła się obrażoną surowym tonem starej panny.
Teodozya zmiarkowała szybko co się w niej dzieje, przecież mówiła dalej:
— Nie myśl, by chodziło tutaj o mnie, nie przemawiam bynajmniej jako przełożona, tylko jako krewna... krewna Wacława — dodała po chwili — jako osoba zresztą, w której przyjaźń wierzyłaś.
Zatrzymała się znowu, jakby czekała słowa zachęty.
— Wy wszyscy — mówiła dalej ze wzrastającem oburzeniem stara panna — zdolni jesteście do chwilowych wysiłków, ale nie do tej wytrwałej, spokojnej, jednostajnej pracy, która jedynie do celu doprowadzić może.