Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/96

Ta strona została skorygowana.
86

wszystkim znajomy. On jednak okazał się dyskretnym.
— Oto dyrektor — szepnął Reginie i pokazał jej wysokiego starca, który z książką w reku przysłuchiwał się próbie, siedząc na krześle, tuż około budki suflera — Teraz nie ma czasu rozmawiać: zaczekaj pani aż się próba skończy.
I powiedziawszy to, wysunął się poza skały i drzewa rozstawione w głębi.
Gdy odszedł, Regina uczuła niewypowiedzianą trwogę; rozumiała iż nie ma prawa tu się znajdować; nie śmiała poruszyć się z miejsca; byłaby chciała stać się niewidzialną, ulotnić się z tego miejsca.
Tymczasem ludzie jacyś zbliżyli się do niej i skałę, która udzielała jej swego cienia, ciągnąć z miejsca zaczęli.
— Ostrożnie, ostrożnie, nie tu, tu nie można! — krzyczeli na Reginę, która nie wiedziała gdzie się schronić.