Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/142

Ta strona została przepisana.

chem przystąpić do głównej rzeczy, do zniesienia pańszczyzny, tego ostatniego zabytku barbarzyńskiego feudalizmu.
— Brawo! mój szlachetny Gracchusie — wykrzyknął z szczerem wylaniem Katilina. — Przy tak nagłej i świetnej zmianie losu zatrzymałeś wszystkie swe zasady, nie zapomniałeś o dawnych marzeniach....
— Gracchus westchnął.
— Ależ niestety — szepnął po chwili — teraz dopiero mogłem się przekonać, jak ciężka walka, jak wielki trud czeka te zasady, to marzenia, jeśli tylko pierwszy krok zrobią do rzeczywistości.
Katjlina mruknął coś niezrozumiale przez zęby.
Gracchus prawił dalej z goryczą.
— Czy uwierzysz, że w jednej chwili zrobiłem sobie tysiąc nieprzyjaciół między sąsiadami, obywatelami, zniechęciłem mych własnych oficjalistów a co główna, natrafiłem na dziwną niechęć, niepojęty upór samych chłopów.
— Przewidywałem to potroszę — szepnął Katilina.
— Poddani moi przyjmowali moje dobrodziejstwa z pewnem niedowierzaniem, z rodzajem wahania się i obawy. Sprawiałem często całym gromadom traktamenta tu u siebie we dworze, sam poufaliłem się z wszystkiemi a kiedy niekiedy z jednem i drugiero wolniejszem odezwałem się słówkiem. I cóż powiesz, chłopi moi przypominając sobie, że przed swą starościc ucieczką, takie i tympodobne miewał do nich przemowy, za co później w surowe popadł śledztwo, oskarżyli mię sami do cyrkułu, zjechała mi na kark ogromna komisja i z