Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/203

Ta strona została przepisana.

wi obszerne i izczegółowe sprawozdanie, zkąd właściwie powstały te dziwaczne wieści, jakie lud prosty przywiązuje do nich znaczenie, i jakie jest moje własne o tem wszystkiem zdanie.
Katilina zamyślił się i zmarszczył czoło.
— Pan tedy przyjechałeś? — zapytał po chwili.
— Porozumieć się z dziedzicem, jak się najlepiej wywiązać z tego zadania — dokończył mandatarjusz z pewnym patetycznym naciskiem.
Katilina w zamyśleniu zabębnił sobie po stole.
— Nie troszcz się pan o to — przemówił po krótkiej pauzie — ja pana zastąpię w tej mierze....
— Jakto? — zapytał mandatarjusz niezmiernie wybałuszając oczy.
— Wypracuję za pana całe sprawozdanie.
— Za mnie?
— Pan tylko podpiszesz.
Pan mandatarjusz znowu brwi podsunął w górę.
— Ja podlegam cyrkułowi — mruknął jakby demonstrując.
— Pan pobierasz płacę od dziedzica — odciął krótko Czorgut.
— Cyrkuł może mi dać nosa, może....
Katilina parsknął głośnym śmiechem.
— Dziedzic może pana napędzić na cztery wiatry, nim jeszcze będziesz miał czas namyśleć się nad sprawozdaniem — odpowiedział z impertynencką stanowczością.
Mandatarjusz nabiegł krwią na twarzy, ale cały swój gniew i przestrach zawarł tylko w silne ściśnię-