— Ten urwisz myśli, że to tak łatwo zkoncypować doniesienie do cyrkułu!....
Jużto każdy mandatarjusz miał się za najzdatniejszy głowę pod słońcem i utrzymywał głośno i bezwzględnie że dobry koncept urzędowy „to panie nie lada poezja, powieść albo dykteryjka!“
Katilina w kilkanaście minut skończył swój wyrób.
— Odczytaj pan — rzekł podając go mokry jeszcze mandatarjuszowi.
Pan Gągolewski zaczął czytać, a im dalej szedł oczyma, w tem większe jakieś wpadał zdumienie.
— Niech go wszyscy djabli wezmą! — ten urwisz musi być koniecznie mandatarjuszem. Fiufiu! jaki koncept, żaden wyższy urzędnik cyrkularny nie mógłby się go powstydzić.
Wyższy urzędnik cyrkularny tworzył w wyobrażeniach mardatarjnsza najwyższą potęgę umysłowych zdolności.
— Skończyliśmy z sobą na dzisiaj — ozwał się Katilina.
Mandatarjusz powstał z ukłonem.
Czorgut przystąpił bliżej do niego i położył mu rękę na ramieniu.
— Panie Gągolewski — rzekł mu poufale — bądź my przyjaciółmi. Przedewszystkiem jednak nie zapominaj pan, że ja teraz działam za Juljusza, a ze mną trochę trudniejsza sprawa niż z moim rozmarzonym zawsze przyjacielem. Do widzenia panie Gągolewski, sługa pana uniżony. Jeszcze raz mówię panu, bądźmy przyjaciółmi i dogadzajmy jeden drugiemu, bo jak
Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/208
Ta strona została przepisana.