Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/277

Ta strona została przepisana.

cie listowej, a naraz oderwała się od czytania.
— August powrócił!
— Powrócił! — wykrzyknęła Eugenia i z taką jakąś radością poskoczyła w krześle, że Juljusz sam nie wiedząc czego zadrżał na całem ciele i uczuł, że mu się jakoś gwałtownie ścisnęło serce.
Eugenia jakby czuła potrzebę wytłumaczyć się z swego nagłego wybuchu radości zwróciła się do Juljusza i rzekła:
— August.... to mój kuzyn, jakiś brat cioteczno-wujczyny, spólnik i towarzysz zabaw i igraszek dziecinnych. Wraca obecnie z zagranicy, gdzie przepędził całe trzy lata.
Tłumaczenie to zamiast pomniejszyć, powiększyło w Juljuszu tylko nieprzyjemne wrażenie pierwszej chwili.
Odtąd zupełnie już stracił humor, a wmawiając w siebie, że dopełnił już swego obowiązku, zbył jak najkrócej swą wizytę i pożegnał się z hrabstwem.
Hrabia nie próbował go zatrzymywać i ani jednem słówkiem nie ponowił dawnych zwyczajnych zaprosin, a do właściwego wyrazu jego fizjonomji przymieszało się widocznie przy pożegnaniu jakieś mimowolnie pomieszanie i zakłopotanie.
Nie uszło to uwagi Juljusza, a oczywiście nowe ztąd wysnuwały się uwagi i wątpliwości.
Przekonany silnie, że tajemniczą nimfą ogrodową i spólniczką śmiałych zamiarów pseudomaziarza nie był nikt inny jak tylko młoda nadobna hrabianka, wykładał sobie młodzieniec po swojemu owe szczególniejsze zakłopotanie hrabiego.