Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/280

Ta strona została przepisana.

całe to spotkanie nie wziąć za senne złudzenie, a biedny furman posłyszawszy jakiś głos za sobą i obejrzawszy się co żywo, mało lejce nie wypuścił z przestrachu, tak szybko mignął i zniknął mu przed oczyma cień jakiejś nierozeznanej bliżej postaci.
Ochłonąwszy z pierwszego wrażenia, Juljusz wychylił głowę z powozu, a nie widząc już ani śladu po swym szczególnym przyjacielu, wzruszył ramionami i mruknął półgłosem:
— Nowa zagadka! Kiedyż nareście wyjaśni się wszystko!




XVI.
Spisek.

Upłynęło już kilka miesięcy od ostatnich scen naszej powieści.
Opuszczony na tak długi czas tok działania, musiał oczywiście w wewnętrznym swym rozwoju, wewnętrznych swych wpływach i przemianach postąpić znacznie dalej wszakże ogólny stan rzeczy, ogólna zewnętrzna sytuacja działających osób, pozostała niezmienna. Wszystkich naszych znajomych zastaniemy na tych samych stanowiskach, jakie zajmowali poprzednio.
Ale nieuprzedzając czytelnika za wiele, pochwytujemy wątek dalszego opowiadania, a choćby z samego tylko respektu dla powagi urzędu zaczniemy od prześwietnej dominii.