Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/301

Ta strona została przepisana.

— Albo to nie dobre — ozwał się nagle — co zrobił z Susmanem, najbogatszym żydem z Drohobycza. Jako dzierżawca akcyzy w tym okręgu, najeżdżał on często tutejszych arędarzy z eksekucją za zaległe opiaty. Dowiedziawszy się o tem starościc, kazał go przy najbliższej sposobności pochwycić i przystawić do dworu.
— I przetrzepał go zapewne po swojemu.
— Gdzietam. Obszedł się z nim jak najgrzeczniej na pozór. Rozmawiał z nim bardzo uprzejmie, wypytywał się ile płaci za akcyzę, ile pociąga zarobku, a na końcu zagadnął go niespodziewanie:
— A umiesz aspan palcem kiwać?
Żyd zgłupiał w pierwszej chwili, ale domyślając się jakiegoś żartu, odpowiedział z uśmiechem:
— Czemu nie, jak tylko jasny pan rozkaże.
— A więc kiwaj sobie, kiwaj! — rzekł do osłupiałego żyda z tym naciskiem głosu, który najmniejszego nie dozwalał oporu — kiwaj nieustannie, a jak zapomnisz na chwilkę, to ci mój kozak przypomni.
— W tej chwili wypadł Kost’ Bulij z ogromnym nahajem i stanął za jego plecyma w tak groźnej postaci, że biedny żydzisko odrazu zimnym oblało się potem. Zaczął więc kiwać, kiwać, kiwać a jak tylko zwolnił cokolwiek Kost’ zaraz zamachnął się nahajem.
— I długo trwała ta osobliwsza męka? — zapytał Żachlewicz.
— Blisko półtora godziny. Nieszczęśliwy dzierżawca akcyzy, już po godzenie stracił władzę w całej rę-