Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— Policjant wracając z egzekucji z Zawalny, widział je na własne oczy.
Katilina chwycił za swój lekki słomiany kapelusz i skinął głową na pożegnanie.
— Gdyby cokolwiek przyszło o Ołańczuku, proszę mi donieść niezwłocznie! — rzekł prędko skręcając do drzwi.
— Nieomieszkam.
— Do widzenia zatem panie Gągolewski.
Chwilkę potem Katilina popędził już konno ku gościńcowi, a mandatarjusz patrząc za nim z ganku, pokręcił głową ze znaczeniem i palcem potarł po czole.
— Gdybym sam jak osioł nie wlazł był w zasadzkę.... — mruknął ze zmartwieniem.
Po chwili wyprężył się dumnie i groźnie nasrożył czoło.
— Ale jak pryncypałowi skroimy kurtę, tożto z sobą pogadamy, mój ty panie portrecie łotrowski! — dodał jakby na własne pocieszenie.




XVIII.
Domysły.

Katilina w niezwyczajnem zamyśleniu powrócił do domu i zaraz udał się do pokoju Juljusza. Wiadomość o nowem pojawieniu się stracha w zaklętym dworze szczególniejsze sprawiła na nim wrażenie. Całą drogę bił się z najróżnorodniejszemi myślami, a kiedy wre-