Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/312

Ta strona została przepisana.

ście stanął w Oparkach i oddawszy konia służącemu, spieszył do pokoju przyjaciela, mruknął półgłosem:
— Teraz już zgłupiałem do reszty! Po wszystkiem co zaszło, to nowe zamieszkanie zaklętego dworu niepojętą wydaje mi się zagadką.
Juljusz siedział nad jakąś książką w swoim pokoju a snąć się nie spodziewał tak rychłego powrotu przyjaciela, bo wykrzyknął w zdziwieniu:
— Jakto, ty już tutaj?
— Nie jeździłem do Zawalni.
— Cóż ci przeszkodziło?
Katilina rzucił się jakby utrudzony na pobliski fotel.
— Wyobraź sobie — rzekł żywo — zaledwie wyjechałem za bramę spotykam polowego z Hruszówki, a ten kinie mi się na wszystko, że w zaklętym dworze znowu po nocy jaśnieje światło.
— Niepodobna! — krzyknął Juljusz, zrywając się na pół z krzesła.
— Nie wierzyłem także z początku, ale przybywszy do mandatarjusza w sprawie Ołańczuka, dowiaduje się, że i jego policjant widział tej nocy światło w narożnych oknach dworu.
Juljusz wydał wykrzyk zdziwienia i przestrachu, Katilina wzruszył ramionami jak człowiek, który gniewa się czegoś sam na siebie.
Aby zrozumieć dlaczego wiadomość, która do niedawna nikogo nie dziwiła w okolicy, obecnie tak wielkie na obudwóch przyjaciołach sprawiła wrażenie, musimy teraz dopiero opowiedzieć, co się działo z Katili-