Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/316

Ta strona została przepisana.

szczęśliwa myśl przyszła mi do głowy: Moja wybawicielka odpowiadała zupełnie twemu opisowi, w takim razie mogła to być tylko piękna hrabianka z Orkizowa.
— Aby więc i samego siebie przekonać i położyć koniec twoim wątpliwościom, postanowiłem zakraść się aż pod sam dwór orkizowski, aby widzieć wracającą hrabiankę.
— W samej rzeczy też, nie wahając się długo, poszedł za pierwszym swym popędem, dotarł aż do Orkizowa i skryty w zbożu przy jednym gościńcu prowadzącym do dworu, czatował w zasadzce niejako, na powrót młodej dziewczyny.
Ale całe przedpołudnie czekał na próźno, żaden wóz nie zbliżał się ku dworowi, po południu poznał powóz Juljusza, sama zaś hrabianka chyba jaką podziemną ścieżką dostała się napowrót do domu.
Zawiedzony w swem oczekiwaniu, zaczął Katilina rozmyślać nad całym stanem rzeczy i coraz większem zdawało mu się niepodobieństwem, aby nieznajoma zaklętego dworu a szesnastoletnia jedynaczka tak arystokratycznego domu była jedną i tą samą osobą. Przy głębszem zastanowieniu się, samo to przypuszczenie wydawało się śmieszną niedorzecznością.
O ile jednak poznaliśmy dotąd charakter Katiliny moglibyśmy przewidzieć z góry, że nie poprzestał na tem przekonaniu.
— Aby się przeświadczyć niezbicie, muszę obaczyć koniecznie hrabiankę — powiedział sam sobie.
Pozostał też w swojem ukryciu, a ukazując się na