Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/359

Ta strona została przepisana.

służby, hrabia nie może sobie dać rady i gryzie się biednie panisko we dnie i w nocy.
W samej rzeczy od czasu oddalenia się pełnomocnego rządcy, dziwna jakaś zmiana zaszła w całem usposobieniu hrabiego.
Dumny magnat staczał widocznie jakąś zawziętą z samym sobą walkę. W najweselszem towarzystwie nie mógł ukryć głębokiego zamyślenia, a i w domowem pożyciu stawał się codzień nudniejszym, jakby jakiemuś tajemnemu ulegał cierpieniu. Zamyślony i zadumany kładł się na spoczynek, zły i niecierpliwy zrywał się z łóżka, a wbrew dawnym swym nawyknieniom najchętniej przybywał teraz w samotności, bądź zamknięty w swej kancelarji, bądź ukryty gdzie w szpalerach ogrodu.
A dziwny ten stan orkizowskiego dziedzica pogorszył się jeszcze, odkąd Żachlewicz powrócił z zagranicy i jakąś dłuższą miał z nim konferencję.
Przypuszczeni do tajemnicy Żachlewicza, możemy domyśleć się po części, co właściwie dojmowało hrabiemu.
Nie mógł po prostu oprzeć się zwodniczym namowom swego przebiegłego sługi, a wahał się znowu, czy idąc za niemi nie zboczy z drogi honoru i poczciwości, po której szedł przez całe swe dotychczasowe życie?
Na próżno wyczerpywał Żachlewicz wszystkie zasoby swej obłudnej wymowy i swych solistycznych dowodów nigdy nie mógł przekonać stanowczo.
Szlachetny potomek wojewodów i kasztelanów grze-