Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/360

Ta strona została przepisana.

szył wobec świata dumą bez granic i miary, wszakże duma ta miała poniekąd swe słuszne powody.
Hrabia nie pysznił się swym majątkiem ani swym tytułem hrabiowskim, bo wiedział aż nadto dobrze, że pierwsze nie jest wyłącznym przywilejem szlachty, drugie zaś tak wielce spowszedniało w naszej biednej krainie, że nie masz wnuka zawołanego ekonoma złodzieja, lub oszusta dorobkiewicza, któryby go pewnem prawem nie mógł na swej wizytowej położyć karcie.
Hrabia Zygmunt Żwirski szczycił się jedynie swem imieniem, zasługami swych przodków. Protoplasta mężów, co bohaterstwem i poświęceniami zapisali się w kartach dziejów, miał wszelkie prawa do szacunków wieków potomnych, mógł słusznie wywyższać się nad tyh co ogołoceni z własnych zasług, nie mieli żadnych świetniejszych wspomnień na podniesienie obecności i nicości.
Opierając jednak całą swą wyższość moralną i społeczeńską na samej świetności imienia, podlega się temsamem surowemu obowiązkowi czuwać i troszczyć się wszelkiemi siłami, aby imię to zachowało się nieskazitelne dla dalszych potomków, aby wspomnienia te jeśli już niepodniesione i nie pomnożone, to przynajmniej bez plamy i uszczerbku zeszły na czasy potomne.
Przyjęty do głębi temi zasadami, musiał dumny hrabia zawiętą staczać z sobą walkę aby się nakłonić