Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/374

Ta strona została przepisana.

z krzesła zadowolony i składając serdeczny pocałunek na czole córki, obrócił się żywo do żony.
— Porozumiecie się już dalej obydwie — rzekł.
I po tych słowach ucałował z kawalerską, układnością rękę hrabiny i spiesznie wyszedł z pokoju.
Za drzwiami zatarł ręce z zadowoleniem i mruknął sam do siebie.
— W taki sposób najlepiej zaradzi się wszystkiemu... Juljusz wprawdzie nie wysokiego urodzenia... ale zwie się Żwirski! A Żwirski to coś więcej niż jakichś tam dziesięciu onegdajszej daty hrabiów Plewińskich lub Samińskich!




XXI.
Nieznajoma.

Upłynęło już dwa dni od owej pamiętnej sceny w grodzie zaklętego dworu, a Juljusz nie uspokoił się jeszcze zupełnie.
Tajemnicza postać pięknej nieznajomej stała mu ciągle przed oczyma, pociągała mimowolnie wszystkie myśli ku sobie.
Na próżno młodzieniec łamał sobie głowę, aby wpaść na jakikolwiek ślad odkrycia. Wszystkie domysły i kombinacje rozwiewały się same z siebie.
Dotychczas wiedział tylko, że piękna nimfa ogrodowa nie była Eugenią, jak mniemał niezbicie z początku. A niewiedzieć dlaczego odkrycie to niespodziewaną przejęło go radością i jakaś nieświadoma,