Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/387

Ta strona została przepisana.

durzenia hrabiego ale tylko o tyle, o ile same w sobie zasługiwały na uznanie.
Eugenia nasuwała się w myślach młodzieńca jakby tylko dla tego, aby mu przypomnieć swe szczególne geneanomiczne podobieństwo do pięknej nieznajomej zaklętego dworu.
Zkądże jednak powstało to tak silne i prędkie zajęcie się nieznajomą?
Juljusz sam nieumiałby dać na to odpowiedzi.
A przecież to tak łatwo wytłumaczyć!
Dach ludzki czuje osobliwszy, nieprzełamany pociąg do wszystkiego, co unika jego badania, ukrywa się przed jego okiem, jednem słowem co osłania się mgłą tajemnicy, cieniem zagadki.
Rozmarzony do melancholii Juljusz, ulegał więcej niż ktokolwiek inny temu pociągowi. Marząc do niedawna o Eugenii miał więcej przed oczyma ducha podejrzaną przypadkowo w ogrodzie zaklętego dworu dziewczynę niż poznaną w przepysznym pałacu hrabiankę. Odkąd jednak rozwiał się ten dwoisty charakter Eugenii, upadła temsamem większa część jej dawnego uroku.
Pozostała nadal tylko młoda, piękna dowcipna, bogata córka arystokratycznego rodu, a znikła zupełnie bohaterka jakiejś romantycznej tajemnicy, domniemywana wspólniczka szczytnych zamiarów, odważna piastunka najwznioślejszych marzeń i nadziei.
Wszystkie te ostatnie przymioty zlały się natomiast w piękną nieznajomą, wszystkie dawniejsze urocze marzenia przeniosły się na jej jedynie postać.