Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

Zajmował on tak szczególniejsze w społeczeństwie naszym stanowisko a miał tak właściwy zakres działania że koniecznie musiał urobić się w pewien typ odrębny, przybrać pewne cechy i znamiona charakterystyczne.
Na poły oficjalista prywatny, na poły urzędnik publiczny, tak niby ni pies, ni ryba, musiał całe życie chwiać się pomiędzy dwoma przeciwnemi siłami, balansować w pośrodku dwóch przeciwległych ciężarów, kurczyć się między młotem a kowadłem.
Płatny i zawisły od dziedzica, podległy władzy obwodowej, a przełożony nad chłopem i żydem, upadał pod brzemieniem potrójnych obowiązków. Musiał po pierwsze dogadzać każdemu kaprysowi, każdemu zachceniu dziedzica, powtórnie mydlić ustawicznie oczy władzy, a po trzecie skubać co się dało chłopa i żyda: a najczęściej wszystkie te trzy obowiązki spływały się na raz. Na tem też właściwie polegał cały talent, cała zręczność mandatariusza, aby w jednej i tej samej chwili pochlebić się i jaśnie wielmożnemu panu, i zyskać reskrypt pochwalny od starosty i jakąś okrągłą sumkę, jakiś akcydensik nieszpetny capnąć do własnej kieszeni.
Z historji naturalnej znamy pewną klasę zwierząt, zwanych amfibiami, które mogą zarówno żyć na lądzie i w wodzie.
Mandatariuszowi nie wystarczały obie te własności; obok natury amfibiów musiał mieć jeszcze w naddatku coś z przymiotów bajecznego salamandra. Nie dość było dla niego umieć żyć zarówno w wodzie jak i na lądzie, potrzebował jeszcze jak salamandra żyć w o-