Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/441

Ta strona została przepisana.

przegranej świetniejsze jeszcze niż dotychczasowe rokował mu położenie..
Katilina wypatrzył się zdziwiony na hrabiego.
— Jakto? — zapytał — przegrana miała być niby korzyścią dla niego?
— Będę jutro w Oparkach — odpowiedział hrabia z dumą — i rozmówię się sam z Juljuszem.
— A teraz żegnam — dodał i skinął ręką.
Katilina zmieszał się: duma i powaga hrabiego
imponowała mu mimo całej wrodzonej zuchwałości i rubaszności charakteru.
Zbity zupełnie z ułożonego w myślach toku rozmowy, przemówił z jakiemś niezwykłem u siebie wahaniem:
— Ja przyjechałem właściwie prosić p. hrabiego o pisemne zrzeczenie się wszelkich pretensyj do spadku po nieboszczyku starościcu.
Hrabia wyprężył się z dumą.
— Powiedziałem że będę jutro w Oparkach — odparł krótko i pociągnął za sznurek od dzwonka.
Tuż zaraz dały się słyszeć kroki na korytarzu, a Katilina odsunął zasówkę ode drzwi.
— Pójdę do pani na herbatę — rzekł hrabia do wchodzącego lokaja, nie troszcząc się dalej o swego gościa.
Katilina przygryzł wargi i zły i niekontent z siebie, pożegnał hrabiego i wyszedł przed nim z pokoju.
Kiedy dosiadł konia i puścił się z powrotem do Oparek mruknął z niechęcią:
— Niech mię licho porwie, podrwiłem sprawę! My-