Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

broń Boże nie pominąć żadnej korzystnej sposobności.
— Brać, kiedy samo pcha się w kieszeń, to lada dureń potrafi — mawiał z dumą stary mandatarjusz — ale z zaciśniętego capnąć kułaka, do zaszytej dobrać się kabzy, to mi sztuka i zasługa! Zdatnemu mandatarjuszowi powinny szydła golić, kiedy innym brzytwy nie zechcą.
A już co pod tym względem, to pan Bonifacy Gągolewski, mandatarjusz i policajrichter żwirowskiego dominium, z którym niebawem poznamy czytelników, mistrz nad mistrzami co się zowie! Nie darmo uchodził za najtęższego mandatarjusza w całym obwodzie, a od dwudziestu lat potrafił utrzymać się na jednem miejscu.
Toż słuchać i drukować tylko, co o nim rozpowiadano w okolicy!
— Pan sędzia żwirowski i z kamienia pieniędzy wyciśnie jak zechce. — A co się djabłu w gorączce nie przyśni, to on na jawie wymyśli — mawiali chłopi z jego okręgu.
I w samej rzeczy nikt na bożym świecie nie potrafiłby lepiej wyzyskać i wyeksploatować tej szczypty władzy, jaka do jego mandatarjuszowskiej przywiązywała się godności.
Przy tem wszystkiem odróżniał się jednym zaszczytnym przymiotem.
Brał ale zawsze zrobił o co chodziło, kiedy przeciwnie inni w każdym razie wzięli, a mało kiedy co zrobili.
Przy takim jednak trybie urzędowania nie mogło się obejść bez częstych groźnych chmur na horyzoncie, nie-