Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/451

Ta strona została przepisana.

Ojciec uśmiechnął się z nietajonem zadowoleniem po chwili zamyślił się i spoważniał na nowo.
— Moja córko — rzekł znacznie zmienionym głosem — wiesz że nie rad słuchałem zawsze o twoich wspomnieniach z lat dziecięcych i niechętnie zbywałem wszelkie w tym przedmiocie rozmowy.
— Powiedziałem ci — dodał po krótkiej pauzie — że jestem twym ojcem, wyjawiłem ci jak świętej oddałem się sprawie, jak wzniosłym zaprzysiągłem się celom i kazałem ci poprzestać na tem wszystkiem....
Jadwiga z rodzajem gorączkowej ciekawości wpatrzyła się w twarz ojca.
— Byłam ci posłuszną mój ojcze — szepnęła. Maziarz ciągnął dalej poważnym, prawie uroczystym tonem.
— Dziś chcę cię przygotować do ważnych zwierzeń.
— Słuchałam cię mój ojcze.
Maziarz wstrząsł głową.
— Naprzód musisz zebrać wszystkie swe wspomnienia z lat dziecięcych, musisz mi sama opowiedzieć ile wiesz o sobie dotychczas, a o czem ci jeszcze pozostaje wiedzieć.
— Mam ci więc ojcze...
— Opowiedzieć całe swe życie aż do chwili, kiedyś poznała we mnie swego ojca.
Twarz mówiącego miała przytem jakiś smutny, ponury wyraz, a dziewczyna pochyliła głowę na piersi i w jakieś melancholijne zapadła zamyślenie.
Młoda dziewczyna pragnęła od dawna dowiedzieć