Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/462

Ta strona została przepisana.

z rąk woźnego sądowe uwiadomienie o wytoczonym procesie.
Pan komornik Dezyderjusz Gramarski zapowiadał swój rychły przyjazd na komisję, a uprzedzając o wszystkich skutkach, jakie może pociągnąć za sobą unieważnienie testamentu starościca, wzywał dotychczasowego spadkobiercę, aby ze swej strony gromadził wszelkie zarzuty i dowody przeciwne.
Otrzymawszy tę niespodziewaną wiadomość, stanął Juljusz jak piorunem rażony.
Nie przestraszył się bynajmniej, że w jednej chwili może utracić cały majątek i wrócić do dawnego ubóstwa, ale drżał cały na samą myśl że majątku tego używał bez troski po dzień dzisiejszy. Nie o przyszłość ale o przeszłość chodziło zacnemu młodzieńcowi.
Podniesione zarzuty mogły być w samej rzeczy słuszne, a w takim razie okazywała się prawna jego na pozór sukcesja tylko niesłusznem uroszczeniem. Cała spuścizna należała właściwie do kogo innego, a on korzystał tylko z nieszczęsnego przypadku, który bliższych i słuszniejszych skrzywdził spadkobierców.
A im pilniej zagłębiał się w cały skład rzeczy, tem wyżej wzmagał się jego niepokój.
Zdawało mu się, że mimo swej wiedzy i woli popełnił jakiś występek w tej sprawie. Nie powinieni że był sam z siebie wpaść na podobną myśl i nie stawać się dobrowolnie narzędziem obcego pokrzywdzenia? Wszakże od samego początku nie mógł wytłumaczyć sobie żadną miarą, jakiemu przypadkowi miał za-