Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/492

Ta strona została przepisana.

tna zapora ustąpiła z głuchym trzaskiem...
Ale tuż okropny rozległ się grzmot, straszny blask oślepił jej na wierzch z przestrachu wysadzone oczy... a przez otwarte okno buchnęły zewsząd płomienie.
Dziewczyna wydała rozdzierający wykrzyk... bezsilnie zatoczyła się w tył... jeszcze jeden urwany jęk wymknął się z jej piersi.... chciała coś wyszepnąć.. ale już wszelkie opuściły ją siły... padła na ziemię bez ducha.
A tu znowu okropny rozległ się grzmot, a płomienie ze wszystkich stron buchnęły do środka!....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .




XXVII.
Upior.

Kiedy w chacie Kośtia Bulija tak okropna odbywała się scena, znajdował się maziarz na zakręcie lipowej ulicy, która od Buczał prowadziła do Żwirowa. Jak wiemy miał po pół nocy Juljusz przybyć w to miejsce.
Snąć z wielką niecierpliwością oczekiwał go maziarz, bo szybko tam i nazad przechadzał się wszerz gościńca, a ustawicznie skręcał ku Buczałom oko i ucho.
— Już północ musiała minąć — szepnął przystając na miejscu. — Miałżeby nie przyjść?
I zamyślił się głęboko, a po chwili wstrząsł się, jakby go jakiś szczególny przejął dreszcz.