Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/508

Ta strona została przepisana.

człowiek na własne oczy widział i tę dziewczynę i nieboszczyka.
— Nieboszczyk prawie o mnie otarł się ramieniem! — potwierdzał ataman i zadrżał cały.
— Ja ciągle jeszcze widzę jego oczy okropne — dorzucił ataman.
— Co tu gadać, taj tylko — zakończył Girgilewicz i w powietrzu zrobił Krzyż święty. — Wszyscy przysięglibyśmy na to jak jeden!
Mandatarjusz pokiwał głową i potarł z partesem czuprynę.
— Dotychczas wierzyłem w filozofję, mości dobrodzieju — przomówił po chwili — ale od wczoraj plunąłem na nią.
— Najlepiej pan sędzia zrobiłeś, bo to wszystko oszukaństwo, taj tylko.
— Ale gdzież się Kost’ Bulij podział? — zagadnął znowu mandatarjusz.
— Podobno wybrał się gdzieś w drogę — ozwał się wójt żwirowski — ludzie spotykali go z wozem i końmi na gościńcu.
Pan mandatarjusz znowu pokiwał głową i potarł czuprynę.
— Niech pan pisze, panie Chochelka — rzekł układając dalszy tok niemieckiej relacji.
Ale w tem przerwał mu Girgilewicz głośnym wykrzykiem tryumfu.
— Jest, jest, taj tylko! — huknął z całego gardła.
— Dziewczyna!