Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/519

Ta strona została przepisana.

że na miejscu pożaru pojawiła się nagle i niespodziewanie jak z pod ziemi, jakaś postać ludzka, którą, wszyscy wzięli za postać nieboszczyka starościca.
Domniemywany upiór rzucił się w płomienie w kilka chwil zawalił się nad nim cały płomieniejący zrąb chaty, a pod gruzami nie znaleziono najmniejszego śladu ani po nim, ani po owej tajemniczej dziewczynie.
— Gdzież się więc podzieli oboje?
Hrabia skinieniem ręki odprawił Barszczyka, a obracając się do żony i córki, ozwał się żywo:
— Przypominacie sobie, że Juljusz wspominał nam dawniej o jakiejś młodej dziewczynie, którą przypadkowo, spostrzegł w ogrodzie żwirowskiego dworu.
— To ta Najada czy Sylfida, podobna do mnie! — krzyknęła hrabianka.
Je m’en souviens — szepnęła hrabina.
— Otóż to ona zapewne znajdowała się w chacie i znikła w tak osobliwszy sposób.
— Nierozwiązana zagadka!
Mais il faul avouer, Juljusz znalazł się bardzo ładnie, dans cette affaire...
Na wspomnienie Juljusza, lekka chmura zawisła na czole hrabiego, młoda hrabianka jakieś szczególne zrobiła poruszenie.
A propos — ozwała się nagle przytłumiając jakieś skryte wąchanie i posuwając się z pochlebnem przymileniem do ojca — nie mogłabym już wiedzieć,