Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/524

Ta strona została przepisana.

„Bracie! Jeśli więcej może ci zależeć na błogosławieństwie brata umierającego, niż ci niegdyś zależało na uczuciach żyjącego, miej zupełne i nieograniczone zaufanie do Kośtia Bulja, a każdemu jego słowu wierz ślepo, jakbyś słuchał mej własnej spowiedzi zagrobu. Bóg z tobą! Mikołaj.
Hrabia po przeczytaniu listu stał osłupiały na miejscu i pytającemi oczyma wypatrzył się na starego kozaka.
— Cóż znaczy ten list, dlaczego mi tak późno doręczasz? — wybąknął ledwie zrozumiale.
Kośt’ Bulij chwilę trwał w swem uporczywem milczeniu, a nagle ozwał się dziwnie uroczystem głosem:
— mam jasnemu panu wyjaśnić wielkiej wagi tajemnicę...
— A ten list...
— Powinien mi zapewnić wiarę i zaufanie.
Hrabia bezwładnie rzucił się na fotel, jakby nie miał sił utrzymania się dłużej na nogach.
— Cóż mi powiesz? — zapytał.
A po gwałtownem wzdymaniu się piersi, po drżeniu ręki i trupiej bladości twarzy widać było, jak silne wstrząsało nim wzruszenie.
— To co wiem mogę tylko w jednem wyjawić miejscu — odpowiedział stary kozak z właściwym sobie naciskiem.
— I gdzie to?
— W czerwonym pokoju żwirowskiego dworu.