Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/554

Ta strona została przepisana.

jakiego mogłem się wznieść w owym czasie ale... — dodał i zgrzytnął zębami.
— Ale... — wyszepnął hrabia mechanicznie.
— Kazałeś mojej córce na wieki wstydzić się swej matki!
— Twej córce! — wybełkotał hrabia przerażony.
— A czemże była owa Jadzia, którą do posagu matki dodałeś owemu kowalowi Niemcowi na Podgórzu?
— Jakto?... ty... ty wiesz co zrobiłem z Xeńką? — wybełkotał hrabia w najwyższem pomieszaniu.
— Wydałeś ją po niewczasie za mąż za kowala na Podgórzu i w jego i jej ręku zostawiłeś jedyne dziecię moje, córkę moją....
— Lecz ty ją znalazłeś!? — podchwycił hrabia prędko.
— Znalazłem! Znalazłem na twoje nieszczęście...
— Na moje nieszczęście? — powtórzył hrabia osłu piały.
Starosta znowu usta wykrzywił z goryczy.
— Możesz teraz śmiało ojca jej ogłosić warjatem, szaleńcem... Umarły dla świata, umarły dla siebie samego, nie podniesie on głosu na swoją obronę... Ale kiedy chciwą rękę wyciągniesz po jego, komu innemu przekazany majątek, wtedy wystąpi ona, córka potajemnie ale prawnie uznana i adoptowana, i jednem słowem udaremni twoje niegodne trudy i zabiegi!
Hrabia wyprostował się w całej postaci, a żal i