Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/559

Ta strona została przepisana.

dawniejszym mieszkaniem ogrodnika znajdowała się obszerna piwnica, przeznaczona na przechowywanie korzonków i cebulek kwiatów.
— Prawda, prawda! — zawołał hrabia żywo.
Starościc z uśmiechem ciągnął dalej;
— Kost’ Bulij zajmując mieszkanie ogrodnika, w pierwszej izbie chaty w kącie pod szerokim przypieckiem sporządził nowe drzwi do środka, a nadto ukrytym w krzakach wyłomem połączył piwnicę z ogrodem.
— A na cóż to? — zapytał hrabia mimowolnie.
Starościc uśmiechnął się ze znaczeniem.
— W chacie Kośtia’ Bulija — ciągnął cokolwiek zniżając głos — odbywałem............ Lękając się zdrady i nagłego obskoczenia, przygotowaliśmy sobie drogę do uciezki.
— Ah! — wykrzyknął hrabia i uderzył się w czoło. — tędy uciekliście!
— Na nie opisaną zgrozę chłopów i Girgilewicza — dorzucił starościc wesoło.
Hrabia w nagłem zamyśleniu pokiwał głową.
— Pojmuję teraz wszystkie straszne wieści o zaklętym dworze.
Starościc uśmiechnął się smutno.
— Niestety dziś już nie ubezpieczają mnie one jak dawniej... Pojawienie się wobec tylu świadków przy pożarze ściągnie zapewne komisję, śledztwo, poszukiwania... Jeszcze tej nocy muszę uchodzić z tych okolic.
— Na zawsze? — zapytała Jadzia z lekkiem drżeniem.