Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

cem, ale po prawdzie niby nie wąchałeś pergaminu — podchwytywał drwiąco Katilina.
Na pół nieprzytomny z zakłopotania ekonom chciał koniecznie coś odpowiedzieć, ale ni rusz zdobyć się na coś stósownego, aż posiniał nieborak, tak strasznie się natężał.
— Taj tylko — wybąknął wreszcie i nic wiecej.
— Szkoda, żeś nie szlachcic — ciągnął dalej Katilina — bo w takim razie miałbyś niezawodnie przydomek Giergoła! de Giergoła Girgolewicz, tak jak na Potoku Potocki!
Żeby kto pana Girgilewicza młotem palnął po łbie, nie ugiąłby się tak mocno jak pod ciężarem tego jednego słowa Giergoła, które spadło nań jak grom z jasnego nieba, a najdrażliwsze rozbudzało wspomnienie.
Pan Damazy już coś nowego miał na ustach, lecz w tem na szczęście pojawiła się w progu pani sędzina, prosząc panów na kolację do drugiego pokoju.
— Idziemy, służymy! — zawołał gość niezażenowany, posuwając się pierwszy na zaproszenie gospodyni.




V.
Nieboszczyk starościc Żwirski.

W półgodzinę później, siedziało na powrót całe towarzystwo w bawialnym pokoju, a pani sędzina przyrządzała czaj przy ubocznym, czerwoną serwetą okrytym stoliku.