Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Kilka wrażeń z Tatr.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

że warto się dlań zatrzymać, choćby obeszło się bez popasu. Widok rozległy, cały zajmują góry: od południa Tatry, od zachodu Babia Góra z swojem otoczeniem, od północy grzbiet Lubonia z doliną Raby, u stóp którego w dolinie mieści się Rabka, z zdrojowiskiem jodo-bromowem, a od wschodu nieskończony łańcuch kształtu łagodnego wierchów ciągnie się w ziemię Sądecką.
Do założenia kościółka św. Krzyża, przywiązana jest legenda o jakimś podróżnym, którego tędy jadącego napadli zbójcy. W strachu przeżegnał się, wzywając pomocy Krzyża świętego, a łotrom naraz wtedy zaćmiło się w oczach, że nie mogli dojrzeć napadniętego; podróżny tymczasem umknął, na pamiątkę zaś swego ocalenia ufundował na tem miejscu kościółek pod wezwaniem św. Krzyża. Ocieniony staremi lipami, które dowodzą jego starożytności, prześlicznie, malowniczo stoi tu sobie samotnie kościółek drewniany, otoczony murem dokoła. Należy on do parafii w Rabce, i dwa razy do roku na uroczystość św. Krzyża, odprawia się w nim nabożeństwo przy licznym udziale okolicznego ludu.
Odtąd jedzie się grzbietem ciągle na najwyższe wzniesienie w całej drodze do Tatr, na Obidową, zkąd po raz pierwszy przedstawia się podróżnemu dolina Nowotarska w całej rozciągłości. Jest to znowu jakiś nowy świat, który pierwszy raz tędy jadącego zdumiewa, a komu nie jest nowością, nie przestaje być dlań wspaniałym obrazem, jakiego trudno gdzieindziej spotkać. Równina czteromilowa, przerznięta dwa razy Dunajcem, od południa zamknięta Tatrami, które ztąd wydają się, jakby tworzyły zaporę świata, ubarwiona zieleniejącymi polami i ciemnymi borami, zasiana domostwami licznych wsi z wyróżniającą się na przodzie stolicą Podhala, Nowym-Targiem.
Wedle podania, nowotarska dolina miała być niegdyś jeziorem, nim Dunajec nie przedarł się przez Pieniny. Legenda nie sprzeciwia się wcale twierdzeniom uczonych badaczów przyrody. Liczne torfowiska, zalegające najgłębszą część doliny, świadczą na korzyść podania.
Spieszno nam do Tatr, chcielibyśmy u ich stóp stanąć lotem ptaka, tymczasem na kołach wlec się tam trzeba kilka godzin, chociaż droga prosta. Już w Poroninie łudzimy się kresem naszej podróży, zkąd jeszcze mila do Zakopanego, siedliska osób do Tatr przybywających. Tem sobie niejeden już tłumaczył nazwę Zakopanego, że mu się ta wieś przy pierwszym do niéj wjeździe wydała światem zakopanym, bo nawet po minięciu tablicy z napisem: „Zakopane“, jeszcze daleko wlec się musiał, nim się do środka wsi dostał. Wedle podania inna okoliczność nazwę nadała Zakopanemu.
W czasach, kiedy Podhale u podnóża Tatr pokrywały jeszcze nieprzebyte bory, zapuścił się w tę stronę ku Giewontowi ktoś, co miał ochotę tu się osiedlić. Doszedłszy na polanę na południowym stoku Gubałówki położoną, zakopał na niéj kilka ziarn zboża dla doświadczenia, czy zejdą i jaki plon wydadzą. Ziarna pięknie zeszły, kłos wydały, i to spowodowało owego człowieka do osadzenia się w tej okolicy. Wykarczował on trochę lasu pod uprawę roli, zbudował chatę i tym sposobem dał początek nowej osadzie, którą od zakopania ziarn przezwano Zakopanem.
Jest po za kościołem zakopiańskim ku Gubałówce polana Zakopisko, którą uważają ludzie za ową rolę, na jakiéj piérwszy osadnik Zakopanego zakopał pierwsze ziarna zboża.
Z dokumentów mamy dopiero pewną wiadomość o istnieniu wsi Zakopanego za króla Stefana Batorego r. 1578.
Wiele osób wyobraża sobie Zakopane, jako jakiś parów górami zamknięty, gdzie kawałka ścieżki nie ma pozioméj, tylko co krok trzeba się drapać do góry,